Wczoraj był wpis o moich wspomnieniach decupażowych, dzisiaj kolej na wspomnienia moich początków z haftem. Na początku mojego blogowania napisałam, że pierwszy raz sięgnęłam po igłę i mulinę będąc małą dziewczynką. Namówiła mnie do tego babcia, która również wykonywała wszelkiego rodzaju robótki, jak to zwykle z babciami bywa ;) Tak więc moim pierwszym haftem (wykonanym absolutnie samodzielnie!) była poniższa kaczuszka:
Pamiętam, że byłam z niej dumna jak paw, a babcia nadal jest dumna, toteż kaczuszka do tej pory wisi na honorowym miejscu w jej domu :)
Potem spod mojej ręki wyszło jeszcze kilka innych haftów, między innymi:
Obrazek klauna niestety do dzisiaj pozostaje niedokończony bo wraz z końcem podstawówki przeszła mi chęć do haftowania... Na szczęście po wielu latach wróciła ze zdwojoną siłą!
Ehh, to były czasy...
Dobranoc.
Śliczne, choć widać, że dawno robione, kiedyś nie było tak ładnych schematów :)
OdpowiedzUsuńOj dawno... I dla mnie one wtedy były najpiękniejsze :D
UsuńOwocne czasy i fajnie ze wróciłaś do krzyżyków:) u mnie tez chyba od babci sie zaczęło, chociaz babcia nie krzyzylowala ale druty i szydełko i takmposo dalej:)
OdpowiedzUsuń